Wiesław Grala – W każdym wieku jest czas na pasję

Wiesław Grala przez wiele lat prowadził firmę budowlaną. Obecnie jest prezesem Spółdzielni Mieszkaniowej w Mrągowie. Jednak dla każdego, kto startuje w Maratonach Kresowych jest jasne, że Mrągowianin jest przede wszystkim kolegą z tras kolarskich MTB i z powodzeniem ściga się z młodymi chłopakami w zawodach. Co więcej, kolarstwem na poważnie (jeżeli można tak powiedzieć o sporcie amatorskim) zajmuje się dopiero niecałe 3 lata.

Maratony Kresowe: Panie Wieśku zacznijmy może od samego początku. Ściga się Pan u nas, tzn. w MK, ma Pan jakieś korzenie na Wschodzie?

Wiesław Grala: Nie, absolutnie. Na to, że ścigam się akurat w tych zawodach złożyło się kilka faktów i zdarzeń, jak to zazwyczaj w życiu bywa… Urodziłem się w 1961 roku w Mikołajkach, a pochodzę z Zełwąg. Następnie mieszkałem w pobliskim Inulcu, gdzie rodzice mieli gospodarstwo rolne. Gdy szedłem do pierwszej klasy szkoły średniej, przeprowadziliśmy się do Mragowa. Do szkoły jednak wyjechałem do Augustowa. Ukończyłem tam Technikum Budowlane. Z tych stron mam żonę oraz wielu kolegów. Startuję w barwach Augustowianki, bo zaproponowali mi to koledzy, a ja chętnie przyjąłem tę propozycję. Ze względu na kolegę z klasy, pojechałem na pierwszy wyścig MK do Knyszyna w 2015 roku. Spodobała mi się atmosfera, organizacja i to, że za każdym razem mogę spotkać dawnych znajomych.

MK: W jakim wieku nauczył się Pan jeździć? Oczywiście muszę też zapytać o pierwszy rower.

WG: Nie pamiętam, ale na pewno nie chodziłem jeszcze do szkoły. W domu było nas sześcioro (pięć sióstr i ja). Byłem trzecim dzieckiem, a rower mieliśmy taki przechodni, dobity kompletnie. Najmłodsze siostry to nie bardzo już miały na czym jeździć, opon już chyba nawet nie było. Jednak taki prawdziwie pierwszy i tylko mój dostałem od ojca w 6 klasie szkoły podstawowej. Kiedyś były zakładane takie LZSowskie kluby (LZS – Ludowy Zespół Sportowy), przeważnie przy PGRach. Taki też był przy PGRze w Baranowie. Jak wielu chłopaków, chciałem się zapisać, na co ojciec mi nie pozwolił, mówiąc „jak chcesz jeździć, to Ci kupię rower i będziesz jeździł”. Zabrał mnie do sklepu wMrągowie i kupił to, co było w sklepie. Taką, jak się wtedy nazywało, „kolarkę”. Zarzynałem ją, ile mogłem. Jednak, kidy poszedłem do szkoły średniej w Augustowie, to zacząłem trenować lekką atletykę, a wtedy trener zabronił mi jazdy na rowerze. Rower i łyżwy, na których uwielbiam jeździć, były niedozwolone w tym sporcie. Dlaczego? Ze względu na mięśnie. Ponieważ sporo jeździłem, byłem sztywny i miałem poskracane mięśnie, musiałem sporo nadrabiać. Trenowaliśmy 6 razy w tygodniu, to był już wyczynowy sport, choć porównując go do dzisiejszych czasów, trudno go takim nazwać. I wtedy miałem przerwę, a do rowerów wróciłem już w małżeństwie, pod koniec lat 80tych.

MK: To wtedy zaczął Pan poważnie trenować kolarstwo?

WG: Było nieco inaczej. Kiedyś w latach 80tych samochodów nie było za dużo, rower był po prostu środkiem lokomocji. W tamtych też latach dowiedziałem się o triathlonie. Kupiłem sobie rower wyścigowy, jaki wówczas można było sobie kupić, był to ROMET SPORT. W Polsce ścigali się na nim juniorzy. Dobrze pływałem, dobrze biegałem i zacząłem przygotowywać sie do stratu w triathlonie. Jednak wypadek na budowie (złamana jedna noga, pozrywane ścięgna w drugiej), później problemy ze stopami i odpuściłem… ale na rowerze jeździłem wówczas bardzo dużo. Pracowałem w PBRolu, a budowy były rozrzucone po całym regionie. Jak budowa była gdzieś dalej, to, żeby nie tracić czasu, dojeżdżałem rowerem. Czasami biegałem, przy okazji robiłem trening. Dzieci były małe, zatem i czasu nie było zbyt wiele, a sport to była taka moja odskocznia.

MK: Całe życie gdzieś się to kolarstwo przewijało. Kiedy zatem zaczął Pan myśleć o zawodach?

WG: Dziesięć lat nie siedziałem na rowerze w ogóle (2004-2014). Jeździłem trochę do pracy za granicę, po powrocie nie bardzo miałem na czym jeździć. Rowery, które zostawiłem, znacznie zużyły dzieci. Najpierw powoli z żoną zaczęliśmy rekreacyjnie, dla przyjemności gdzieś dalej wyruszać. Później zaprowadziłem swój stary rower MTB do sklepu, wymieniłem w nim kilka rzeczy i zacząłem popołudniami jeździć, po 50-60 km. Do zawodów namówili mnie moja siostra ze szwagrem, którzy startowali na MK i widzieli tam mojego dawnego kolegę z klasy z Technikum w Augustowie – Marka Osakowicza. Opowiadali mi po powrocie, że on jeździ i wygrywa, że może też mógłbym spróbować. Po miesiącu przygotowań wystartowałem w Knyszynie.

MK: Jak wspomina Pan swój pierwszy wyścig? Największe Pana sukcesy?

WG: Nie wiedziałem za bardzo co to jest i jak sie odbywa, czy jak będę jechał. Potłukłem się wtedy bardzo, ale pierwsze wyniki były budujące. Byłem szósty w kategorii i od razu awansowałem do pierwszego sektora. Zważywszy, że startowałem z ostatniego, to było całkiem nieźle. Pod koniec sezonu udało mi się już wygrywać kategorię, ale dużo jeszcze wyścigów nie kończyłem ze względu na defekty. Zmieniłem rower i zaczęła się lepsza jazda. 2016 to był dobry rok. Mimo poważnej kontuzji na wyścigu w Michałowie (pozrywane ścięgna przyobojczykowe) udało mi się stanąć na podium open w półmaratonie w Supraślu. Cały sezon zakończyłem na trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej open w półmaratonie. Oczywiście wygrałem też kategorię wiekową. To, że na koniec sezonu 2016 stałem na podium w open, a stali ze mną młodzi chłopcy, uważam za swój największy sukces, którego już zapewne nie powtórzę. Od zwycięzcy dzieliło mnie 38 lat różnicy. Czułem się szczęśliwy. Jest to dla mnie największym szczęściem, satysfakcją i zaszczytem, że mogę się z tak młodymi chłopcami ścigać. Cieszą mnie ich postępy i jak tylko będę mógł, będę próbować trzymać im koło. Pewnie odcinek, na którym będę w stanie wytrzymać ich tempo, będzie coraz krótszy, ale ja ciągle będę się starał, mimo że już lepszy raczej nie będę.

MK: Jak przygotowuje się Pan do zawodów?

WG: Treningi to około 10 miesięcy w roku. Zaczynam około Bożego Narodzenia, jak jest brzydka pogoda to jeżdżę na trenażerze i robię siłę. Zimą, jak warunki pozwalają, to jeżdżę na łyżwach lub biegam na nartach, trochę też biegam, bliżej wiosny ruszam w teren. Na początku robię dłuższe przejażdżki, aby spalić zimowy tłuszcz. Później zaczynam treningi o większej intensywności. Staram się jeździć sześć razy w tygodniu, jeżeli pozwala na to czas i pogoda, niestety ostatnio z czasem jest coraz gorzej. W promieniu 30 km od Mrągowa znam każdą ścieżkę. Lubię pokonywać dłuższe trasy niż jeździć po krótszych w kółko, bo to nudne. Mamy wokół Mrągowa tak wspaniałe trasy pod MTB, że można się najeździć. Zawsze jeżdżę sam, bo idę na trening, kiedy mam czas i nie jestem od nikogo zależny czasowo. To co my robimy, mówi się, że to sport amatorski, ale my bardzo poważnie do tego podchodzimy. Takie uprawianie sportu zmienia całe nasze życie. Począwszy od odżywiania po higieniczny (sportowy) tryb życia.

MK: Jest Pan na specjalnej diecie?

WG: Nie, nie daję się zwariować. Ja skończyłem 57 lat i do pewnych rzeczy jestem przyzwyczajony, nie będę jadł „trocin”. Z pewnych rzeczy zrezygnowałem i wyszło mi to na zdrowie. Ponadto robię często morfologię i dbam o swoją „chemię”. Myślę o tym, co zjeść przed treningiem, a co po nim, aby się szybko zregenerować, co w moim wieku już nie jest takie proste.

MK: Czy ma Pan swoje ulubione trasy na MK?

WG: Generalnie nie lubię płaskich wyścigów, po łatwych i szerokich drogach, to mi przypomina wyścigi szosowe i jazdę w peletonie. Dla mnie im trudniej tym lepiej. Bardzo lubię Supraśl, jest tam dużo selektywnych podjazdów. Lubię kiedy na początku jest trudny podjazd i gdy wszystko się naturalnie układa. Lubię jeździć z przodu, nawet czasem rozerwać stawkę i na końcu za to zapłacić, ale nie lubię jak ktoś mi się wozi na kole na płaskim odcinku. Suwałki też mają ciekawy profil, ale miałem tam pecha. Podobał mi się Wasilków ze swoimi błotnymi przeprawami i mokrą Gołdap, gdzie mimo dwóch upadków i zabłoconego napędu, całkiem nieźle wypadłem. Fajnie wspominam swoje starty na Litwie i Białorusi i żałuję, że w tym roku na Litwie mnie nie będzie ze względu na wesele w rodzinie. Fajnych tras jest na MK więcej, ale czasami pogoda lub zwykły pech na trasie powoduje, że te zawody wspominamy gorzej. Ale nieważne co by się nie działo w trakcie wyścigu, to na mecie zawsze jest ok i to nawet pomimo niepogody. Zawody organizacyjnie są przygotowane bardzo dobrze i zawsze organizatorzy myślą i starają się o to, by coś ulepszyć, aby każde następne zawody wypadły jeszcze lepiej. Słuchają uwag zawodników i dobre pomysły starają się wdrażać. To bardzo istotne i dlatego te imprezy ściągają zarówno dobrych zawodników, jak i cieszą się masowością, a chyba o to właśnie chodzi. W kalendarzu na 2018 rok są nowe trasy i bardzo jestem ich ciekaw. Szczególnie wyścig w Olecku może być interesujący, to miasto na Mazurach, wokół którego jest sporo pagórków. Jeździłem tam na obozy sportowe w szkole średniej i jak tylko będę miał czas, to na pewno tam pojadę.

MK: Tak więc życzymy Panu jak najwięcej wolnego czasu, a w wolne weekendy zapraszamy na trasy MK.

WG: Dziękuję i oczywiście, jak tylko będę mógł, to przyjadę. Tak naprawdę to wszystko, co tu mówię to nie ma już znaczenia, bo dzisiaj mój wnuczek kończy roczek. I jeszcze rok temu nie wiedziałem, a niedługo w Warszawie urodzi się wnuczka. Więc może tak być, że najwięcej wolnego czasu spędzę w drodze między Olsztynem a Warszawą. Może kiedyś na trasach maratonów MTB lub jakichkolwiek arenach sportowych, większych czy mniejszych, pojawią się moje wnuki. Jeżeli dziadek zaszczepi im miłość do sportu już w kołysce, to może kiedyś sport będzie ich pasją, tak jak jest i był moją i moich dzieci. Powodzenia dla wszystkich i do zobaczenia na trasach Maratonów Kresowych


Wiesław Grala – Mrągowo, Augustowianka Team, rocznik 1961r. – 26 ukończonych wyścigów z cyklu „Maratony Kresowe”, 21 wygranych w kategorii wiekowej M5 Półmaratonu, 2 razy druga lokata, 1 raz trzecie miejsce. Dwukrotne zwycięstwo w klasyfikacji generalnej M5 Półmaratonu. Trzecie miejsce Open w Półmaratonie w Supraślu w 2016, trzy czwarte miejsca Open, w tym w Supraślu na zakończenie sezonu 2017. Trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej Open Półmaratonu w sezonie 2016, co jest absolutnie niezwykłym osiągnięciem.


Opowiedz o swojej Pasji!

Zapraszamy WSZYSTKICH zawodników Maratonów Kresowych do opowiedzenia o swojej pasji i startach w Maratonach Kresowych. Poznamy się w ten sposób bliżej. Może w ten sposób uda się nam wspólnie zainspirować „zwykłych” rowerzystów do dołączenia do naszej „kresowej” rodziny. Możecie przesłać odpowiedź na pytania z wywiadu lub z załącznika na adres biuro@maratonykresowe.pl. Oczywiście nie wszystkie pytania są obowiązkowe. Mile widziane tez własne spostrzeżenia, ciekawe zdarzenia, anegdoty, etc. Może to być też po prostu formuła opowieści.

Dodaj komentarz