Ludzie z pasją – Tajemniczy fotograf

Maratony Kresowe to miejsce spotkań ludzi z pasją. Na nasze wyścigi przybywa wielu niezwykłych osób, różnych profesji i wielu fascynujących doświadczeń. Niniejszym artykułem rozpoczynamy nowy cykl publikacji, w którym będziemy przedstawiać sylwetki osób, które startują, lub w inny sposób uczestniczą w naszych imprezach.

Zaczniemy dość nietypowo. Nie zobaczycie wizerunku bohatera artykułu, fotografa na wielu Maratonach Kresowych – Pijącego_Mleko, ponieważ bardzo ceni sobie prywatność. Nie ma prywatnego profilu na portalach społecznościowych. Ten niezwykle skromny człowiek tworzy tysiące zdjęć, które uwieczniają zmagania zawodników. W przerwach między wyścigami gromadzi i udostępnia wspomnienia oraz zdjęcia z historii ostrołęckiego kolarstwa.

„Pijący_Mleko” jest z aparatem na Maratonach Kresowych od 04.07.2010r. Związany z drużyną KK24h i z cyklem Kurpie MTB. Ulubione zdjęcie z trasy MK jeszcze przed nim…

Jak to się stało, że pojawił się Pan na MK?
Ja i znajomi z forum ostrołęckich rowerzystów zauważyliśmy, że blisko Ostrołęki będzie wyścig MTB. Kilku z nas miało kontakt z wyścigami, do Łomży jednak zbierała się większa grupa. Brakowało jednak osoby, która to udokumentuje. Zamiast startu, wybrałem aparat, szczególnie że już ze dwa-trzy razy robiłem sportowe zdjęcia.

Od kiedy Pan fotografuje, jaki typ fotografii lubi Pan najbardziej?

Nie wychodzą mi kwiatki, ptaszki, architektura, krajobraz czyli została mi łatwiejsza opcja, fotografia sportowa.
W pewnym momencie zauważyłem, że nie będzie z mojej osoby dobrego kolarza MTB, za dużo wyrzeczeń, pracy, brak iskierki do rywalizacji. Postanowiłem więc, że na ultra maratonach szosowych jadę obstawiać tyły, a na zawody MTB jadę z aparatem.
Było to w końcówce sezonu 2009 i początku 2010.
Wtedy na zawodach było mało fotografów, a i z tych co wtedy fotografowali, mało kto tym się zajmuje do dzisiaj. Było mało fotografów, więc mało mieliśmy zdjęć z zawodów.

Czy jakoś specjalnie przygotowuje się Pan do zawodów jako fotograf?

Przez kilka lat pożyczałem aparaty od znajomych, więc moje przygotowanie polegało na tym, że biegałem i dzwoniłem do wszystkich, od których mogłem wyciągnąć sprzęt. Pożyczka taka była ryzykowna, bo jak pewnie zauważyliście w trakcie wyścigu jestem na trasie. Zabieram na wyścigi rower, i długo szukam odpowiadającego mi miejsca, a że jestem marudny, nigdy nie mogę go znaleźć. Szukam swojego nieściągalnego miejsca i tylko świadomość, że zaraz mogą nadjechać zawodnicy mnie otrzeźwia.
Muszę się hamować, by nie jechać szybko, bo ryzykuję sprzętem, ale już od paru lat moim sprzętem fotograficznym.
Jedyny jednak wypadek miałem w Siemiatyczach, w ubiegłym sezonie, na powrocie w mieście. Fatalna geometria jednego ze skrzyżowań. Dbając bardziej o rower i aparat fotograficzny zaliczyłem sporą obcierkę rąk.
Byłem głupi, w lesie uważałem na sprzęt, na bitumicznych ulicach miasta moja uwaga spadła.

Co Panu daje ten rodzaj pasji?

Do końca to nie wiem. Wracam do domu zmęczony długą drogą. W dniu zawodów często samochodem robimy 250-350km, dobrze ze nie prowadzi nikt z zawodników, bo jeszcze dodatkowo zmęczony byłbym, czy wyczerpany zawodnik dowiezie nas bezpiecznie do domu. Na szczęście busa prowadzi sponsor, zawodowy kierowca z Biura Podróży Gabriella Travel.
Wracam do domu ze świadomością, że na karcie mam mnóstwo zdjęć, za które trzeba się zabrać póki świeże, trzeba to zrobić tego samego dnia, bo następnego dnia idę do pracy, a po pracy padnę.
Nigdy nie chodziłem na kursy fotografii, nawet poradników nie udało mi się przestudiować, gdyż rezygnowałem z czytania ich po pierwszej stronie. Mając do wybory poradnik lub lekturę s-f i fantasy, zawsze wybierałem drugą opcję. Prawdopodobnie nigdy nie będę dobrym fotografem, nawet podświadomie bronię się nazywać się fotografem.
Często nie potrafię poradzić sobie ze światłem i nieraz wracam z poczuciem, ile to zdjęć mam nieudanych, bo światło, bo źle kadruję, a gdy mam super i magiczne ujęcie to zawsze jestem zły, bo wtedy wychodzi mi nieostre.
Po zawodach jestem zmęczony, po wrzuceniu zdjęć do sieci, bolą mnie oczy.
Ale nadchodzi kolejny wyjazd na zawody i jak czas plus zdrowie pozwala, jadę.
Może dla tych uśmiechów, może dla tych kilku słów: „dziękuję”, które czasem usłyszę, … szczególnie od super dziewczyn na zawodach.

Czy ma Pan jakieś ulubione trasy MK?

Drohiczyn, za wyjątkowe miasto, za wyjątkowo miejski wyścig, którego nie da się gdzie indziej powtórzyć.
Ostatnio podobał mi się też Międzyrzec Podlaski.
Ogólnie podobają mi się trasy MK, piękne krajobrazy, z dala od zurbanizowanych i zniszczonych terenów centralnego Mazowsza.

Czy fotografia wypełnia cały czas wolny Pana, czy może ma Pan jeszcze jakieś inne hobby?

Fotografia wypełnia mi czas w dniu zawodów, często nawet do bardzo późnych godzin nocnych. W pozostałe dni to książka, rower, gromadzenie i udostępnianie wspomnień i zdjęć z historii kolarstwa https://www.facebook.com/historiakolarstwaostroleckiego/. Dodatkowe hobby, to schudnąć. Słabo mi to idzie…

Na jakim sprzęcie Pan pracuje?

Canon EOS 650D.
Zdjęcia wrzucam na google, co jednak nie jest wygodne dla większości korzystających z FB.
Ale na google mam zaufanie, że zdjęcie znajdę pod zapisanym linkiem. Na stronie FB w profilu Fotki Pijącego, udostępniam linki do galerii zdjęć, z instrukcją jak pobrać zdjęcie w pełnym rozmiarze.

Pana opinia o Maratonach Kresowych

Podobają mi się trasy MK, za piękne krajobrazy, z dala od zurbanizowanych i zniszczonych terenów centralnego Mazowsza.
Za „stare” wschodnie wioski.
Za ludzi o swoistym nastawieniu, różniącym się od tego z centrum kraju.

Dziękujemy!

Dodaj komentarz