Grodzieński maraton rozgrywany nad Kanałem Augustowskim w pobliżu miasteczka Sopoćkinie ustanowił nowy rekord ilości uczestników Maratonów Kresowych. Lista startowa obejmowała 690 zawodników, z których sklasyfikowanych zostało 639.
Przytoczmy przy okazji pozostałe statystyki:
Maraton – 254
Półmaraton – 336
Mini – 100
Proporcjonalnie więcej zawodników wybrało najdłuższy dystans. Znacznie więcej niż na polskich MK było kobiet, gdyż aż jedna czwarta wszystkich startujących – ogółem 164. Maraton ukończyło ponad 20 zawodniczek! Czy oznacza to, że Białorusinki są bardziej aktywne i ambitne?
Dwie trzecie uczestników stanowili mieszkańcy Grodna (215) i Mińska (246). Jak widać z przytoczonych liczb na Białorusi jest olbrzymi potencjał dla Maratonów Kresowych. Niestety tylko konsulat w Grodnie zastosował ułatwienia wizowe. Z ponad setki chętnych w Mińsku, wizy otrzymało 15 osób…
Z Polski wystartowało 60 zawodników. Zawodnicy z Polski byli bardzo widoczni w rywalizacji. Szesnastu „naszych” stanęło na podium. Gratulujemy wszystkim medalistom, a także pozostałym zawodnikom za piękne reprezentowanie Polski. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku pojedziemy jeszcze mocniejszą grupą i zdominujemy rywalizację.
Dziękujemy za znakomitą atmosferę w czasie wyjazdu. Jak zawsze było bardzo wesoło i integracyjnie. Dobrych nastrojów nie zepsuło nawet pięć godzin spędzonych przy wjeździe, to też rekord… Wyjazd ma swój specyficzny klimat. Zapewne każdy z uczestników ma swoje historie po tej wyprawie.
W tym roku było także chwila refleksji. Po wyścigu zajechaliśmy do kościoła w Sopoćkiniach. Już przed wejściem do kościoła znajdują się tablice, które są znakiem bardzo trudnej historii tych terenów. Po lewej stronie schodów zostało upamiętnionych 40 mieszkańców Sopoćkiń zabitych przez Niemców w 1944 roku, praktycznie tuż przed końcem wojny. Po prawej stronie zostały upamiętnione ofiary represji stalinowskich. Dalej na kościelnym dziedzińcu jest symboliczny grób 23 polskich żołnierzy zastrzelonych przez sowietów we wrześniu 1939 roku po wkroczeniu na te tereny.
Szczególnie wzruszony był Pan Marian Frąckiewicz, którego rodzina mieszkała w Sopćkiniach do 1958 roku. Miejscowość była w przeszłości zamieszkana praktycznie wyłącznie przez Polaków, którzy nadal stanowią tam większość.