Jako że to już koniec tego cyklu chciałabym podziękować przede wszystkim organizatorom, za wielkie zaangażowanie i naprawdę wspaniałą imprezę, dzięki której powróciłam do ścigania w maratonach MTB po kilkuletniej przerwie

To co ją wyróżnia to atmosfera, jakaś taka przyjazna, bez komercji, to impreza, na której organizator liczy się z uwagami zawodników, a nie traktuje ich na zasadzie "nie podoba się, to nie przyjeżdżaj". Dzięki temu impreza się rozwija w dobrym kierunku. Do tego miejsca tak wybrane, że poza samym ściganiem można miło spędzić czas poznając ich walory turystyczne i kulturowe. Wielkie podziękowania dla Pań z biura zawodów, za bardzo miłą obsługę

Również podziękowania należą się osobom, które były odpowiedzialne za wytyczanie i oznakowanie tras, które na Maratonach Kresowych są naprawdę bardzo urozmaicone i ciekawe. I dla wszystkich tych, którzy swoją pracą tworzyli tą imprezę. No i trzeba wspomnieć o zawodnikach i kibicach, wśród których ściganie się jest przyjemnością, dzięki Wam za życzliwe słowa na trasie, a nieraz tylko wymienione uśmiechy, ale jakże budujące

I mimo, że w Mielniku jazda była dla mnie katorgą (niestety przeziębienie i tydzień bez roweru tuż przed maratonem totalnie odebrało mi siły), to za sprawą miłych gestów na trasie jakoś się dotelepałam do mety

Trochę tylko żałuję, że tak rzadko bywałam, ale niestety czasem same chęci nie wystarczą

W każdym razie nawet z tych kilku edycji jest co miło wspominać. No i szkoda, że mimo usilnego namawiania moich kolegów z teamu, to te leniwce dalej nie chcą przyjeżdżać na MK, poza jednym kolegą, który za moją namową zaliczył na MK swój debiut w wyścigu MTB.
Mam nadzieję, że zobaczymy się w przyszłym sezonie

A tymczasem montuję z powrotem lampki, mapnik na kierownicę i wracam do InO (imprez na orientację), bo te się odbywają cały rok na okrągło
